Online
Rezerwacja
Tasty Stories by Hotele SPA Dr Irena Eris
Tasty Stories by Hotele SPA Dr Irena Eris
Ciacho, tak mówią do niej znajomi. Dlaczego? W wieku 20 lat została szefem cukierni w jednym z najbardziej prestiżowych hoteli w Polsce, ale wierzy, że największy sukces jeszcze przed nią. Nawet jej mama jest zaskoczona, jak ta spontaniczna, roześmiana dziewczyna, w pracy zmienia się w skrupulatnego i perfekcyjnego cukiernika. Przedstawiamy Małgorzatę Sójkę – szefa cukierni w Hotelu SPA Dr Irena Eris Wzgórza Dylewskie oraz jej mamę – Elżbietę Sójkę, która jest pierwszym recenzentem dokonań córki, nieraz bardzo surowym.
Małgosiu, pamiętasz swoje pierwsze ciasto?
MS: Babka piaskowa. O ile dobrze pamiętam, z zakalcem (śmiech). A z takich „na poważnie”, to tort dla bratanka. Kończył 2 latka i był bardzo zadowolony, bo na wierzchu namalowałam mu misia. Wtedy poczułam, że chcę być cukiernikiem.
Skąd taki pomysł?
MS: Pieczeniem ciast zaraziła mnie mama. Ona nie tylko świetnie gotowała, ale właśnie ciągle coś piekła – pieczywo, ciasta drożdżowe, torty na różne okazje. A ja od małego stałam i trzymałam miskę, rozbijałam jajka, zawijałam rogaliki. I uważnie słuchałam, jak mama wyjaśnia, co i dlaczego robi.
W 2006 roku mama zaczęła pracę w kuchni w Hotelu SPA Dr Irena Eris na Wzgórzach Dylewskich. Wkrótce okazało się, że potrzebny jest ktoś do cukierni. Stwierdziłam, że spróbuję.
Ile miałaś wtedy lat?
MS: Siedemnaście. Spodobało mi się, choć nie myślałam wtedy, że będzie to praca na stałe. Ale poznałam w hotelu wspaniałych ludzi, dzięki którym rozwijałam się i wkrótce stwierdziłam, że to jest to.
To przecież ciężka praca. Mama nie odradzała?
MS: Mama sądziła, że nie dam sobie rady (śmiech). Bo ja taka postrzelona byłam. A praca w hotelu jest bardziej wymagająca, niż w zwykłej restauracji czy cukierni. Ale, jak zaczęłam jeździć na różne szkolenia, wykorzystywać swoją artystyczną duszę, malować na talerzach, to coraz bardziej mi się podobało.
Co lubisz w pracy cukiernika?
MS: Proces tworzenia i możliwość wyrażenia siebie. A jeszcze, jak się gościom spodoba i zasmakuje, to już jestem szczęśliwa! Mam energię do dalszego działania.
Jakie są twoje ciasta?
MS: Lubię eksperymentować z klasycznymi ciastami. Nadawać im niecodzienny kształt, zaskakiwać dodatkami. Komponuję, łączę trzy desery w jeden. Wykorzystuję różne smaki i tworzę rzeczy niebanalne, zawsze na bazie tego, co najlepsze o danej porze roku.
Pani Elżbieto, jest pani duma z córki?
ES: Bardzo! Małgosia zmieniła się, jest odpowiedzialna, wytrwała, cierpliwa. W pracy ją cenią i szanują. Aż czasem nie wierzę, że to ta sama roztrzepana Małgosia, którą pamiętam z dzieciństwa. Jestem zaskoczona, ale znajomi mówią – przecież po tobie to ma… Śmieję się, że prawie jakbym w totolotka wygrała - szóstka dzieci i każde wspaniałe. A Małgosia jest najmłodsza.
Największa pochwała, jaką Małgosia może od pani usłyszeć to…
ES: Wyszło ci lepsze, niż moje – to dla niej największa pochwała. Chociaż my żyjemy po przyjacielsku i zazwyczaj rozumiemy się bez słów.
Małgosiu, radzisz się jeszcze mamy?
MS: Czasem mi się zdarza. Ale zawsze jak coś piekę, to przychodzi mi pierwsza myśl – jak zrobiłaby to moja mama? Ciekawe, czy to jej smak? Gdy gotuję w domu, to zawsze ją proszę, żeby posmakowała i doprawiła.
Jakie masz marzenia?
MS: Oczywiście własna cukiernia! A z takich bliższych – to zrobić wspaniałą rzeźbę z czekolady. Często podpatruję, co z czekolady wyczarowuje Paweł Małecki (przyp. Polski Mistrz Cukiernictwa). To jeden z cukierników, których podziwiam.
A prywatnie – twój ulubiony deser?
MS: Sernik i szarlotka.